Pseudopoetyckie zapiski Irenki
"Tańczę w deszczu"
Są takie chwile, gdy wydaje się, że niebo spada na głowę. Łzy deszczu nie zawsze przynoszą upragnione ukojenie. Ale, jak powiedział kiedyś ktoś mądrzejszy ode mnie: "W życiu nie chodzi o to, aby przeczekać aż burza minie, ale o to, by nauczyć się tańczyć w deszczu"...
Tańczę w deszczu
Wśród mroku ulicy
W deszczu zimnej toni
Wiatr liśćmi kołysze
Z ptakami w sen goni
Otacza mnie wkoło
We włosach wiruje
Raz w dół wartko spada
To w górę szybuje
Martwą dłonią dotyka
Srebrne nitki czasu
Szaleje dookoła...
A ja tańczę w deszczu.
Biały pył wokoło
W umyśle się wije
Narkotyczną siłą
Swą rozum zabija
Brzęczą srebrne dzwonki
Na śmierci sukience
Ku kobiecie w czerni
Wyciągają ręce.
Idzie Mroczna Pani
Ziemię szatą głaszcze
Zimnem świat zdejmuje...
A ja tańczę w deszczu.
Lecą z nieba na dół
Deszczu zimne strugi
Księżyc w pełni na ziemię
Kładzie blade smugi
Straszy białym obliczem
Spomiędzy chmur wrogich
W cieniu skrywszy losu
Poplątane drogi.
Wionie pustką ulica
W smutku nocnym blasku
Mrok gasi nadzieję...
A ja tańczę w deszczu.
Choć wiersz jest stary, prawdopodobnie jest już pełnoletni, to jednak coś z niego pozostaje aktualne...
Każdego dnia uczę się tańczyć w deszczu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz