sobota, 31 stycznia 2015

Anachroniczne przemyślenia





Dziś wiatr cicho szumi
Poza okien szkłami
Śpiewa w nocnej ciszy
Tańczy z gałęziami



Anachroniczne przemyślenia



W ramach poczynionych ostatnio na półkach z książkami porządków znalazłam taki oto zbiór:





Książki zostały zakupione przeze mnie x lat temu, pod wpływem impulsu, nieświadomości, mody czy też peanów pochwalnych koleżanek z pracy, rozwodzących się nad stylem i wspaniałością autora m.in. "Samotności w sieci". Zakup, jak to bywa w przypadku tak staroświeckiego i "ciężkiego w pożyciu" (mówiąc z przymrużeniem oka oczywiście) gustu absolutnie nietrafiony. No cóż, literatura współczesna, z jakiego bądź kręgu kulturowego by nie pochodziła, musi mieć w sobie na prawdę to "coś". Ta - w moim odczuciu - "tego" nie miała. Co wcale nie przesądza o jej jakości a jedynie o moim rzeczonym wcześniej guście. Ja po prostu jestem dziwna;)
Na szczęście, drogą "rozpuszczania znaków dymnych" znalazły się dobre ręce chętne na ich przygarnięcie. Jako, że przyszła ich posiadaczka nazywa Wiśniewskiego mianem "guru" sądzę, iż trafią do właściwej osoby. Oby, bo szkoda, aby kurzyły się na półce.



piątek, 30 stycznia 2015

Deszczowy wieczór





(...)
Lecą z nieba na dół
Deszczu zimne strugi
Księżyc w pełni na ziemię
Kładzie blade smugi
Straszy białym obliczem
Spomiędzy chmur wrogich
W cieniu skrywszy losu
Poplątane drogi
Wionie pustką ulica
W smutku nocnym blasku
Mrok gasi nadzieję…
A ja tańczę w deszczu.




Deszczowy wieczór



Kolejny wieczór nie koniecznie trafiający w moje upodobania, ale cóż, trzeba sobie radzić. Ze względu na pracowity dzień nie do końca udało mi się doprowadzić do końca zamierzenia na dziś, ale... Skończyłam lekturę "Pierwszych dam II Rzeczpospolitej" K. Janickiego. W kolejce czekają już następne, ale zanim do nich chwila na małą odskocznię:



Pokutuje opinia (wśród moich znajomych przynajmniej), że Rodziewiczówna pisała "smętne" książki. Takie "ciężkie". Cóż, zaczęłam drugie podejście do tej serii (pierwszy raz książki te czytałam kilka lat temu...). Na pierwszy ogień poszło "Dewajtis", teraz kolej na "Lato leśnych ludzi". Z tego co pamiętam, "najsmętniejszą" pozycją zestawienia był "Wrzos". "Dewajtis" to lektura do poduszki - lekka, łatwa i przyjemna, bez niespodziewanych zwrotów akcji i bardzo przewidywalna. Jakie będą moje wrażenia po kolejnych lekturach? Czas pokaże. 


Przy okazji nadal poświęcam czas rozpracowywaniu wzoru poniższego kołnierzyka. Zdjęcie zaczerpnięte zostało z blogu Kajani  (http://kajani-blog.blogspot.com/2015/01/szydekowe-szalenstwo-1868-1870.html)



Pojedyncze elementy (ich schemat powstawania) już zastały rozpracowane, pozostaje kwestia łączenia i... doboru odpowiedniej nici. Póki co, przy użyciu popularnego kordonka, całość nabiera zbyt masywnego wyglądu. Muszę zaopatrzyć się w coś bardziej eterycznego... Przyznaję bez bicia, że to bardzo misterna i czasochłonna robota. Przynajmniej jak na moje oko laika i brak wyrobienia w temacie;)

czwartek, 29 stycznia 2015

Ziołowy zakątek - herbatka energetyczna






Dzisiejszy dzień nie do końca napawa optymizmem, przynajmniej tu, gdzie aktualnie mieszkam jest szaro, zimno i wietrznie. Tym bardziej kresowe korzenie i krew "znachorów i zielarzy" dają o sobie znać...


Ziołowy zakątek



W taki dzień, jak dziś potrzebna mi dodatkowa porcja energii. Niedobór światła słonecznego i chłód za oknami dla tak ciepłolubnego stworzenia, jak ja to prawdziwa zmora, dlatego przedstawię Wam mój sprawdzony sposób na dodanie sobie odrobiny energii. I nie jest to tradycyjna "mała czarna";)





Mój sposób na dodatkową dawkę energii to po prostu herbatka energetyczna (tudzież energetyzująca, jeśli ktoś woli;)). W jej skład wchodzą: owoc dzikiej róży, owoc tarniny, rokitnika, korzeń dzięgla leśnego, ziele ostrożenia, owsa, rzepiku, liść pokrzywy, jeżyny, kłącze różeńca, płatki róży oraz nagietka (w różnych ilościach). Opcja dla ambitnych: zebrać samodzielnie rośliny, ususzyć, ewentualnie kupić susz paczkowany i własnoręcznie wymieszać. Opcja dla mniej ambitnych obejmuje możliwość zakupu gotowej mieszanki (np. Dary Natury). Ja ją piję dwa razy dziennie.


Po dodaniu sobie energii można wziąć się w końcu do pracy. A tej nie brakuje...
Na razie przedstawiam progres w robótce szydełkowej:





Może nie jest specjalnie imponujący, ale - przy dobrym wietrze - jutro (mimo zaplanowanych ciężkich robót;)) praca powinna zostać zakończona. Będę mogła powrócić do rozpoczętego kołnierzyka, zacząć mitenki i kilka innych rzeczy. Ale o tym kiedy indziej. 


W zanadrzu czeka też źródło kulinarnych inspiracji:


Generalnie rzecz ujmując moje działania "kuchenne" koncentrują się na przepisach i smakach wyniesionych w domu rodzinnego. Niemniej nie zamierzam "fiksować się" tylko i wyłącznie na nich. Zdarza mi się bowiem rozszerzać horyzonty. Jako, że nie podejrzewam siebie o jakieś nagłe fascynacje orientem czy kuchnią basenu Morza Śródziemnego, wszystkich spodziewających się owoców morza, sushi itp. "przysmaków" od razu muszę sprowadzić na ziemię: nic podobnego nie przewiduję. Hołduję niewspółczesnej zasadzie, że najkorzystniejsze dla nas jest to, co czerpiemy z własnej strefy klimatycznej. Wiem, że to temat kontrowersyjny, ale takie jest moje zdanie. W końcu jestem anachroniczna ;)

Dla cierpliwych już wkrótce również przepis na "Pieszczocha", czyli chleb domowej roboty na żytnim zakwasie (oczywiście bez drożdży w związku z tym i bez użycia nowoczesnych wynalazków do wypieku chleba). 

środa, 28 stycznia 2015

Domowe zacisze





Wśród mroku ulicy
W deszczu zimnej toni
Wiatr liśćmi kołysze
Z ptakami w sen goni
Otacza mnie wkoło
We włosach wiruje
Raz w dół wartko spada
To w górę szybuje
Martwą dłonią dotyka
Srebrne nitki czasu
Szaleje dookoła…
A ja tańczę w deszczu.

Domowe zacisze

Pogoda wybitnie nie sprzyja dzisiaj wycieczkom i spacerom. Obowiązkowe wyjście do pracy i spacer z psem okazały się szczytem moich dzisiejszych możliwości. Wykorzystując niecnie i brutalnie nadarzającą się okazję, sprzeniewierzyłam popołudnie...

Nie często zdarza mi się mieć chwilę dla siebie. Niemniej, gdy już taki moment uda mi się złapać, z dala od telewizji i internetu, pozwalam sobie na chwilę zapomnienia...
Ostatnio pisałam o swoich tegorocznych lekturach. Tymczasem przedstawię Wam książkę, która aktualnie pochłania mój czas. Prawdziwe historie z przełomu wieków z naciskiem na dwudziestolecie międzywojenne. 









Rzadko wyrażam pochlebną recenzję dziełu, które powstało po wojnie, niemniej temu daję mocną piątkę. I... idę czytać dalej.



Aha, w międzyczasie, kiedy akurat nie mam możliwości skupić uwagi na czytanym tekście ale ręce mogę zająć, przypominam sobie uroki szydełkowania. To tylko taka chwilowa odskocznia od poważniejszego szydełkowego zadania bojowego. Ale o tym przy innej okazji. 





Wzór - mimo, że niewspółczesny - będzie (myślę) ciekawy. I trafi w dobre ręce;)

PS. Z tym szydełkiem to ostatnio mam jakieś dziwne zbiegi okoliczności. Mimo, iż w ubiegłym roku zdecydowaną większość czasu poświęciłam frywolitkom, to jednak dla szydełka doczekałam się kilku zadań specjalnych. Najciekawsze, że sama jeszcze nie wiem, co z tego wyniknie. Ale... jak nie spróbuję to się nie dowiem. A Wy ze mną;)

Nowy rok



Nowy rok - nowy krok








Zanim pojawią się obiecane przepisy muszę się pochwalić: to cudo, które można oglądać na zdjęciu powyżej będzie towarzyszyło mi w rozpoczynającym się roku. I nie tylko jako ozdoba na ścianie i "odmierzacz" upływającego czasu. Poza wszystkim jest on dla mnie źródłem kolejnych inspiracji i noworocznych planów. Dziękuję Projektowi RETROspekcja za stworzenie kalendarza tak dobrze uderzającego w mój gust. 


Pochwaliłam się zdobyczą, mogę wrócić do obowiązków;)
Początkowo zamierzałam przepisy przedstawiać w formie zdjęć, uniemożliwiających mniej aktywnym opcję "kopiuj/wklej". Niestety technologia, z którą - rzecz jasna - jestem na bakier pokrzyżowała moje plany umieszczając wszelkiej maści zdjęcia nieestetycznie na samej górze strony. Z tego względu zmuszona jestem wkleić przepisy w sposób bardziej współczesny:



Barszcz czerwony

(porcja dla 8 osób)

Składniki:
4 buraczki
1 średnia cebula
16 goździków
cytryna
sól, cukier
szklanka śmietany

Sposób wykonania:
Buraki obrać, poszatkować, zalać wodą, zagotować. Cebulę obrać, naciąć "na krzyż", każdą ćwiartkę "nabić"4 goździkami, dodać do gotującego się wywaru. Gotować uważając, aby nie przerwać wrzenia, do czasu aż poszatkowane buraki zaczną tracić kolor. Wówczas wyłączyć wywar, zalać go ok. 1 l. zimnej wody i odstawić na minimum 1 godz. Po tym czasie wywar odcedzić, ponownie postawić na ogniu i doprawić do smaku: wyciśniętym sokiem z cytryny, solą, ewentualnie cukrem (może być trzcinowy). Do kubeczka odlać trochę wywaru i dodać do niego śmietanę. Dobrze wymieszać i dodać do zupy (najlepiej przecedzić przez sitko, aby uniknąć grudek). Zagotować. Na koniec można dołożyć łyżkę naturalnego masła.


Paszteciki


przepis na ciasto

Składniki:
3 szkl. mąki
3 dag drożdży
1 jajko
1 szkl. mleka
szczypta soli
szczypta gałki
szczypta cukru
1/4 kostki masła

Sposób wykonania:
Wykonać ciasto drożdżowe: drożdże rozetrzeć z cukrem w szklance letniego mleka - odstawić do wyrośnięcia. Pozostałe składniki wysypać na stolnicę, dodać zaczyn. Wymieszać. Na koniec dodać stopione masło i ponownie odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
Po wyrośnięciu ciasto podzielić na dwie części, każdą z nich pojedynczo rozwałkować na oprószonej mąką stolnicy, napełnić farszem i przełożyć do lekko natłuszczonych foremek. Piec do zrumienienia w piekarniku nagrzanym do ok. 190-200 stopni C.


przepis na farsz

Składniki:
ok. 1/2 kg dowolnego mięsa
2 cebule
sól, pieprz, majeranek
(ewentualnie inne przyprawy do smaku)

Sposób wykonania:
Ugotowane mięso zmielić lub posiekać. Cebule obrać, pokroić w kostkę i zezłocić na patelni. Dodać mięso i całość przyprawić do smaku. Do mięsa z kurczaka można dodać słodką paprykę i kurkumę. Dodawać jako farsz do pasztecików lub krokietów.

Smacznego!



Irena czyta


Jako, że nie samym chlebem człowiek żyje, cały czas poszerzam swoje horyzonty, jednocześnie zagłębiając się w świat najbliższy sercu. W tym roku podjęłam wyzwanie przeczytania 52 książek. Nie jest to łatwe zadanie przy nawale codziennych obowiązków, ale jakoś tą wolniejszą chwilę na relaks trzeba sobie "wykraść". Moim problemem jest bardzo wybredny gust. Niestety literatura współczesna (o ile nie jest historyczna) raczej skazana jest z góry na porażkę. Wolę kolejny raz przeczytać znanego "pewniaka", niż nieznaną książkę, po której mam wrażenie straty czasu. Dodatkowo nie potrafię porzucić książki niedokończonej, przez co męczę się czasami tygodniami.
 Tym sposobem od początku stycznia moim łupem padły:
 dwa tomy "Lalki" B. Prusa (jednej z moich ulubionych powieści), 
"Miłość w czasach zarazy" G. G. Marquez'a (przyznaję iż książka kompletnie nie trafiła w mój gust, z przyczyn różnych...)
"Dewajtis" M. Rodziewiczówny
A aktualnie zgłębiam lekturę bardziej biograficzną - "Pierwsze damy II Rzeczpospolitej". Póki co uważam, że warto poświęcić jej czas.







Pierwsze kroki


(...)
Łatwo chwalić kwiaty,
Lecz być kwiatem?...




Pierwsze kroki 


Początki zawsze są trudne, więc trudno się dziwić błędom i potknięciom. Mądrzy ludzie mówią, że "kto się nie przewróci, ten się nie nauczy". A żeby się przewrócić trzeba spróbować podjąć wyzwanie... Te zapiski mają charakter niewspółcześnie współczesny, czyli jak radzić sobie w świecie, do którego się nie pasuje. Można? Można. Chociaż akcja "dostosowanie" do najłatwiejszych nie należy.

Ostatnio była u mnie Przyjaciółka. Jak przystało na (nie) współczesną gospodynię, poczułam się w obowiązku przygotowania poczęstunku. Jako, że moje działania z samego założenia są archaiczne, tak i na stole pojawił się barszcz czerwony z pasztecikami. Wszystko oczywiście czysty hand-made. Dlaczego akurat to? W moim domu przez wiele dziesięcioleci taki poczęstunek był zarezerwowany na szczególne okazje, jak święta, czy urodzinowe obiady. Przepis dostałam od mojej śp. Mamy. To Jej zawdzięczam wszystko, co wiem i umiem. I to pośrednio dzięki Niej powstały te zapiski.

Jako, że zostałam poproszona o przepisy informuję, że jak najbardziej będą dostępne. Ale nie dziś, bo już późno;)