Pseudopoetyckie zapiski Irenki
Parafrazując mistrza: "Nie cierpię się denerwować". Ale czasami to nieuniknione. A pod wpływem chwilowego impulsu powstają różnorakie "cuda - wianki". Ot, tak, w celu "wyżycia" emocji.
I tak, wiele już miesięcy temu, światło dzienne zobaczył kolejny mój twór. "Rozstanie".
***
Dwa kubki-bliźniaczki
w codziennym użyciu
ożywiały kuchnię
wzorem koralowym
Otrzymane kiedyś od siostry bliźniaczki
zwracały ku sobie
takie same głowy
Lecz czas - szermierz bez serca
rozciął słabe więzy
rozwiał po podłodze ptaki
i wzory ludowe
Jakby z żalu za rozstaniem
bez i dla pieniędzy
Jeden z kubków upadł
i roztrzaskał głowę
***
Smutna ta końcówka roku. Choć nasi praojcowie nadejście nowego cyklu świętowali już 25 grudnia (ale to już akurat zupełnie inna historia). Grunt, że w nowy rok wkroczę uboższa o kilka starych znajomości, bogatsza o nowe, a z całą pewnością, mądrzejsza o nowe doświadczenia. W końcu: człowiek się uczy na błędach. Przynajmniej podobno.
Jedno Wam tylko powiem: mam nadzieję, że w nadchodzącym roku ominą mnie wątpliwej jakości przyjemności słuchania ewidentnie nieszczerych, względnie fałszywych informacji i zapewnień. Ze strony bliskich oczywiście, bo na dalszych nie mam żadnego wpływu, ani mocy decydowania. Ani ja ich znam, ani oni mnie.
W tym miejscu, poza oczywistymi życzeniami sukcesów i zdrowia w nadchodzącym roku, pragnę Wam wszystkim życzyć, jak najmniej rozczarowań i ludzkiej nieszczerości.
Na pociechę na jutrzejszy wieczór mam w planach "świąteczną" ucztę, czyli to, co "tygryski lubią najbardziej". A przynajmniej - ja.
Barszcz, paszteciki, pierogi z kapustą i pieczarkami oraz sernik i makowiec (to ostatnie to na specjalnie życzenie ślubnego). Można by rzec: nadal postnie i w "klimatach", ale przecież Boże Narodzenie jest tylko raz do roku, i tak krótko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz